08:54

Sozopol - perełka Bułgarskiego wybrzeża

Sozopol stare miasto

Bałkany kuszą niskimi cenami, pięknymi plażami i odpowiednim poziomem zaniedbania – zapewniającym względnie małą ilość turystów. Kiedyś chciałabym zjeździć je całe, jednak na początek zdecydowaliśmy się na niewielką, ale niezwykle piękną miejscowość Sozopol w Bułgarii.



Tani lot z Wrocławia na Bałkany? Aha, jasne...


Samolot był jedyną opcją, jako że nie mam prawa jazdy, a nikt z moich znajomych mieszczuchów nie palił się do prowadzenia samochodu na tak długim dystansie. Zapewne istniała jeszcze opcja autobusowa lub autostopowa, ale na to zabrakło mi po prostu masochizmu.

Na Bałkany nie latają z Polski tanie linie, więc najmniej wygórowaną cenowo z fajnych opcji, jakie znalazłam, okazała się miejscowość Sozopol w Bułgarii i lot czarterowy kupiony z biura podróży Tui. Układ - wylot z Katowic i powrót do Wrocławia, był tańszy o prawie 500 zł, więc postanowiliśmy przymknąć oko na tę niewygodę... Najpierw pojechaliśmy Polskim Busem do Katowic (zapłaciliśmy około 20 zł), potem na lotnisko w Katowicach… poprawka – hen za miastem. Wzięliśmy taksówkę (80 zł gdy zamówisz wcześniej przez internet na tej stronie ). Inne opcje dojazdu na lotnisko znajdziecie tutaj.

Sam lot kosztował około 900 zł od osoby – ale wiadomo, biurom nie opłaca się sprzedawać samego lotu, więc wolą dorzucić tanio hotel, żeby klient wziął kilka usług w pakiecie. Za dodatkowe 300 zł można było jeszcze zgarnąć czterogwiazdkowy hotel, śniadania, transport do i z lotniska plus ubezpieczenie. Cena za tydzień. Jako że zwykle zaczynam maniakalnie myśleć o wakacjach gdzieś w okolicach Bożego Narodzenia, dlatego zaklepałam sobie tę opcję jakoś w styczniu – tak więc zdecydowanie było to first minute :)  

Wiem, że 900 zł za lot to strasznie dużo w porównaniu na przykład z lotem Ryanairem do Grecji za 150 zł, jednak na miejscu wszystko jest dużo tańsze, więc wydaje mi się, że całościowo wychodzi na to samo – a ileż razy można latać do Grecji! (No dobra, dużo, Hellada jest wspaniała...).

Transport z lotniska  

 

Jeśli zdecydujecie się na sam lot, to wysiądziecie w Burgas, czyli Warszawie 20 lat temu. Miasto posiada deptak, ciekawą linię brzegową i panoramiczny widok na szare blokowiska z każdego punktu. Najgorszemu wrogowi nie życzę wakacji w tym miejscu. Na szczęście wystarczy wyjść z lotniska na znajdujące się przed nim rondo, skąd odjeżdżają autobusy w górę mapy do Nessebaru (jakieś 7 BGN - żeby wiedzieć ile to mniej więcej jest złotych trzeba ceny mnożyć razy dwa, czyli 7 lewów to ok 14 złotych (uwaga! stan walut na czerwiec 2015)) i dół mapy do centrum Burgas (nie wiem za ile dokładnie, ale to blisko więc ok 2 BGN), gdzie można się przesiąść (na tym samym przystanku) do Sozopola (około 5 BGN). Jeżdżą mniej więcej raz na godzinę, w szczycie sezonu pewnie częściej. Bilety kupujemy w autobusie.
 
 

Hotele i plaże w Sozopolu


Hotel, który wybraliśmy dla siebie to Villa List. Co prawda budynek wyglądał dokładnie tak, jak spodziewać się można po byłym państwie komunistycznym. Wystrój w środku stanowił miks promocji na kafelki i nadmiaru fantazji żeglarza wyposażonego w glinę, ale za to był idealnie położony i miał duży basen z którego widać morze.
Widok z hotelu Willa List. Po lewej widać miejsce, gdzie można wypożyczyć rowery wodne.

Sozopol ma dwie plaże – jedną obok starego miasta (nazwijmy ją plażą właściwą) i drugą dalszą (nazwijmy ją wielkim błędem). Plaża właściwa jest położona w pięknej zatoczce z widokiem na stare miasto po lewej stronie i hotele na skałach po prawej. Co prawda prawy brzeg w dzień psuje nam widok niedokończonej budowy hotelu w kształcie statku, który najwyraźniej zderzył się z kryzysem ładnych parę lat temu. W nocy zaś jedyne co widać, to gigantyczny neon hotelu Coral (wysokości chyba 2 pięter). Cóż, zawsze możemy spocząć na piaseczku i obrócić się na lewy boczek. Można też pójść pod prąd i wziąć pokój właśnie w wyżej wymienionym hotelu. Gdy zaczniemy nocować pod neonem, to nie będziemy go widzieć – dodatkowo zawsze będziemy wiedzieć jak wrócić do domu.
Widok ze Starego Miasta w Sozopolu.

Ach tak, druga plaża. Ona dla odmiany ma widok na neon osiedla „Sozopolis”, ale obrót na drugi bok przyniesie tylko krajobraz hotelowych potworków. Jeśli nie zależy nam na bliskości plaży, to warto zaklepać sobie miejsce w jednych z sędziwych tradycyjnych domów na Starym Mieście. Np.: tutaj. Im bliżej wyspy św. Iwana tym mniej kramów, tandety i ludzi. Nie dostaniemy tam willi z basenem, ale znajdziemy spokój, piękne widoki i mnóstwo kotów do głaskania.

Ceny na plaży.


6 BGN za leżak, 6 BGN za parasol, ale na plaży jest też bar „Aloha”, który ma najfajniejsze leżaki i wystarczy zamówić coś w barze, by móc z nich korzystać.
15 BGN za godzinę roweru wodnego (20 BGN za dwie).

Leżaki w barze Aloha na plaży w Sozopolu, wystarczy coś zamówić i są twoje.

 

Zwiedzanie Sozopola, czyli bardzo przyjemne kilka godzin.


Stare Miasto w Sozopolu zaprasza na swoje cienkie uliczki między tradycyjnymi domami, drzewami figowymi i urokliwymi ruinkami. W wielu wiekowych domach znajdują się kramy, w większości z turystyczną tandetą, ale znaleźliśmy też dwa z designerskimi pierdółkami (hipsterska ceramika, artystyczna biżuteria, tkaniny, czy poduszki z wzorami odbitymi sitodrukiem). Jest ładny sklep z winem oraz sporo restauracji.
Jeden z odnowionych tradycyjnych domów.
Galeria sztuki w starym domu

Do połowy towarzyszą nam okropne kramy z tandetą, ale im dalej, tym jest ich mniej – a pod koniec zupełnie zanikają i spotykamy już tylko babcie sprzedające domowe dżemy figowe lub różane. Zresztą cały Sozopol jest „usłany różami”, które jako towar tradycyjny sprzedawane są we wszystkich możliwych formach (perfumy, kosmetyki, mydła, dżemy – jak zobaczycie cały różowy sklep – to sami się przekonacie).
Domowe figowe dżemy mogą być bardzo smaczną pamiątką z Sozopola
Ruiny dawnych kościołów nie zachowały się za dobrze, więc ciężko powiedzieć, że się je zwiedza. Raczej się koło nich przechodzi.

 Malutkie cerkwie są na ogół otwarte i warto zobaczyć je w środku.

Muzea w Sozopolu

W mieście jest kilka muzeów, które mogą być całkiem dobrym pomysłem na zagospodarowanie deszczowego dnia. Wszystkie znajdują się na Starym Mieście, więc przechadzając się pomiędzy uliczkami prędzej czy później na pewno na nie traficie.

Pomiędzy starymi domami trafimy na nastrojowe muzeum etnograficzne, wstęp 3 BGN.
Muzeum etnograficzne zaprasza przepięknym ogrodem.

Jest też muzeum murów i wież obronnych podpisane jako „Historyczny kompleks architektoniczny z kolekcją muzealną”. Murami rzeczywiście warto się przejść, szczególnie w nocy, nie wiem jednak jak jest w środku muzeum, nie zdążyliśmy się tam wybrać.

Muzeum archelogiczne było sporym zawodem, za 7 BGN dostajesz salę pełną greckich misek, o których nawet nic się nie dowiesz, bo nie ma audio przewodników.
Najciekawsze eksponaty stoją w holu muzeum, tam gdzie kasa biletowa, więc można je tam obejrzeć, po czym wyjść bez kupowania biletu do innych części obiektu, co polecałabym zrobić.

Kino plenerowe


Gdy już znudzi się zwiedzanie, późnym wieczorem można wybrać się do kina plenerowego. Tu się zdziwicie – kina 3D. My trafiliśmy na „Mad Maxa” po angielsku z bułgarskimi napisami. Lepiej wziąć ze sobą jakiś koc, bo drewniane siedzenia są klimatyczne ale dupka boli :) (bilet to około 8 BGN).

 

Rejs statkiem 


Sozopol można też zwiedzać z łódki. W porcie, nawet przed sezonem, zawsze znajdzie się jakiś rybak, który za kilka lewów (my zapłaciliśmy 10 BGN od osoby) zabierze was na małą wycieczkę. Można wtedy zobaczyć z bliska zamknięty teren, chyba jednostki wojskowej, po drugiej stronie portu i wyspę św. Iwana, która obecnie jest rezerwatem ptaków. Po drodze mija się też morskie farmy małż.
Port w Sozopolu.
Widok z łódki na zamkniętą część portu.
Wyspa św. Iwana. Cały jej obszar zajmuje obecnie rezerwat przyrody. Można tu znaleźć siedliska ok. 72 gatunków ptaków. Wśród nich 3 znajdują się na liście gatunków zagrożonych wyginięciem na świecie, a 15 gatunków w Europie. W 2010 roku, podczas prac w zrujnowanym klasztorze, odnaleziono zamurowany w ołtarzu relikwiarz ze szczątkami Jana Chrzciciela. 

 

Restauracje w Sozopolu


No i na koniec najprzyjemniejsze, jedzonko, szamanko, czyli tak zwane coś na ząb. I tu zabiję entuzjazm wytworzony w pierwszym zdaniu, bo jedzenie w Sozopolu niestety nie należało ani do smacznych, ani zdrowych. Królowało smażenie w panierce na głębokim oleju, z sałatek do wyboru były ogórki, pomidory lub tak zwana "szopska" – czyli ogórki, pomidory i ser. Raz znalazłam gdzieś kalafiora, przynieśli mi go usmażonego we frytkownicy, serio... Ale, tak a propos frytkownic, muszę przyznać, że frytki z bułgarskim serem są przepyszne i jeśli jesteś wegetarianinem najpewniej uratują ci tam życie, bo nie będziesz miał wielkiego wyboru.

Na szczęście są i gastronomiczne perełki... Grecka restauracja znajdująca się na murach obronnych Starego Miasta, od strony plaży (mają dobre jedzenie oraz piwa La Trappe i Guinness - bardzo wyjątkowa rzecz w Sozopolu). Restauracja chińska, znajdująca się przy plaży (mają menu po polsku) i Gloria Mare przy porcie (która najpewniej była restauracją włoską). Ta ostatnia jest najdroższa, ale i zdecydowanie najlepsza – zamówiłam spaghetti z owocami morza i smakowało lepiej niż to, które jadłam w Rzymie. Miało mnóstwo świeżutkich morskich smakołyków, dobry sos i sporo parmezanu. Kolega zaś zamówił filet z kurczaka i dostał filet z kurczaka, a nie górę panierki z kawałkiem mięsa w środku.



Naprawdę piękna jest knajpa KCAHTAHA (na Starym Mieście, przy morzu, od strony wyspy św. Iwana). Jeśli zejdziecie tam na niższy poziom macie szansę zająć stolik na drewnianym balkonie – zawieszonym na skałach – i będziecie delektować się niezwykle pięknym widokiem. Bo jedzeniem niestety nie – prawie wszystko co chcieliśmy zamówić kelnerka określiła jako "niedostępne". Wymienialiśmy kolejne potrawy i miałam wrażenie, że czekała aż w końcu zamówimy to, co trzeba zjeść, bo niedługo się zepsuje. Dodatkowo koleżanka siadając zbiła szklankę, taką zwykłą, reklamową, z logiem piwa, którą na bank restauracja dostała za darmo. Kelnerka powiedziała, że sprzątnie potem, więc siedzieliśmy między kawałkami szkła... a na koniec doliczono nam do rachunku dodatkową kawę - "za glass".

Jeśli chcecie potańczyć lub po prostu pooglądać bułgarskie tańce ludowe, wybierzcie się do restauracji z dwóch poniższych zdjęć. Znajduje się ona na Starym Mieście, przy morzu, od strony wyspy św. Iwana. Nie jedliśmy tam, ale było bardzo dużo ludzi, co zwykle dobrze rokuje.



Ostrzegam, że menu jest zwykle po bułgarsku lub angielsku, więc zainstalujcie sobie słownik offline na komórce, jeśli nie znacie żadnego z tych języków. Offline, bo z wifi w restauracjach też jest słabo. Ceny są trochę niższe do polskich, za 20zł można zjeść porządny obiad.

Byłeś w Sozopolu i uważasz, że pominęłam jakąś ciekawą informację lub zauważyłeś, że coś jest już nieaktualne? Napisz proszę o tym w komentarzu, z góry dziękuję :)

Więcej dowiedz się w wątkach:

 

- Okolice Sozopola czyli południowe wybrzeże Bułgarii
- Bułgaria poradnik praktyczny (pojawi się niedługo)

Copyright © Podróże z Wrocławia , Blogger