02:07

Glasgow - szkocko choć w kratkę


Witam po długiej przerwie, podczas której kupowaliśmy nasze pierwsze mieszkanie! Na kredyt oczywiście :)
Spłukaliśmy się przy tym zupełnie i przez dobry rok z kawałkiem nie udało nam się nigdzie pojechać. Gdy wreszcie udało się odłożyć coś do skarbonki była już jesień. Zaczęłam zastanawiać się nad kierunkiem, który nie zawiedzie nas nawet jeśli pogoda nie okaże się sprzyjająca.  Zadziała prosta logika - skoro może padać, lepiej jechać tam gdzie ciągle pada, więc nie robi to różnicy. Czyli Anglia :) Poszukałam tanich biletów i znalazłam bezpośrednie połączenie Wrocław - Glasgow za ok. 150 zł od osoby, i to jeszcze z terminem akurat na moją trzydziestkę! 

fot. High Street w Glasgow

I tak znaleźliśmy się w Glasgow, największym mieście Szkocji. Pogoda była świetna, trochę zimno, ale słonecznie. Myślę, że na nic więcej nie można tu liczyć. Spędziliśmy tu trzy dni, plus jeden dzień poza miastem. I jak? Hmm... ani to Glasgow ładne, ani brzydkie. Takie jeszcze nieogarnięte, ale ma kilka fenomenalnych miejsc, dla których warto tu przylecieć. Przy czym wszystkie te perełki zawsze czają się gdzieś za rogiem i zanim skręcisz w tą cudną uliczkę musisz przebić się przez brudny dworzec. Trochę też dziwi, że portowe miasto jeszcze nie zauważyło, że ma rzekę. Nabrzeże w sporej części jest niezagospodarowane, szpecą pustostany, a właściwie otoczone siatką pustołąki. Wielki nadrzeczny park, Glasgow Green, to w sumie wielka zielona pustka. Dopiero kilka najnowszych budynków, jak wspaniałe Riverside Museum, czy Science Museum przywracają rzekę mieszkańcom. 

fot. Riverside Museum

Za to gości miasto wita z otwartymi rękami. Wszystkie atrakcje są za darmo, łatwo dostępne, w spacerowych odległościach. I jak karmią... mmmmmmm... mogłabym przylecieć drugi raz tylko dla jedzenia. I tych szkockich pubów, z rzeźbionym drewnianym barem, masą wesołych ludzi w każdym wieku oraz poczuciem, że możesz tu być częścią imprezy, nawet jeśli nikogo nie znasz i w sumie to nie do końca rozumiesz przez ten dziwny szkocki akcent.
fot. Bar Waxy O'Connors w Glasgow

Zresztą nie tylko akcent nie pozwoli ci zapomnieć gdzie dziś jesteś. Na ulicach faceci przechadzają się w kiltach jak gdyby nigdy nic, a sklepy z tym rodzajem garderoby zastępują nasze sklepy z elegancką męską konfekcją. Nie wiedziałam, że kilt może być aż tak elegancki. Nawet mój chłopak zapragnął taki mieć, ale ceny kształtowały się cóż... na poziomie naszych garniturów. 

fot. Elegancki sklep z kiltami

Lepiej więc porzucić ten rodzaj przesadnej integracji i pogodzić się ze statusem turysty, bo turysta ma się tu naprawdę dobrze. Wolisz wiktoriański cmentarz na zboczu góry, muzeum gdzie Rembranty stoją obok wypchanego rekina, zamek jak z Harry'ego Pottera, czy może nowoczesne muzeum transportu mieszczące w sobie pociąg i olbrzymi statek, lub prawdziwą kryjówkę templariuszy? Jedną z tych rzeczy wymyśliłam. Chcesz wiedzieć, którą?

Planujesz wyjazd do Glasgow? Czytaj dalej mój mini przewodnik po Glasgow.

Następnie planuję:
Glasgow – jak dolecieć, poruszać się po mieście i ogólnie ogarniać miasto.
-  Gdzie dobrze zjeść w Glasgow?
-  Okolice Glasgow - jednodniowy wypad za miasto.
-  Sklepy komiksowe w Glasgow.
Copyright © Podróże z Wrocławia , Blogger