02:33

A jakby tak wsiąść w samolot i już za 4 godziny zwiedzać Pompeje?


Od dziecka pochłaniałam programy National Geographic o odkryciach z czasów starożytnych, odkopanych złotych monetach, tajemnicach skrywanych przez bezimienne szkielety...
Dlatego też zawsze marzyłam by odwiedzić Pompeje. Jeśli nie wiecie, jest to rzymskie miasto, które w dniu 24 sierpnia 79 roku padło ofiarą erupcji wulkanu Wezuwiusz. Trujące gazy, wypuszczone z krateru, udusiły mieszkańców miasta po czym chmura popiołu zakryła je kilkoma metrami pyłu. Tak głęboko, że miasto pozostało ukryte przez kilka następnych wieków. Uroczo. Teraz, dzięki niezwykle drobiazgowej pracy archeologów możemy wejść do miasta i poczuć się jak jego oryginalni mieszkańcy. Przejść się ulicami, wejść do domów, posiedzieć w amfiteatrze... Wspaniała podróż w czasie.

fot. Jeden z placy w Pompejach, stąd wygłaszano przemówienia do mieszkańców.
fot. Arena gladiatorów w Pompejach
Pompeje zajmują rozległą powierzchnię, by przejść z jednego końca na drugi potrzeba na moje oko pół godziny. Zwiedzenie najważniejszych punktów zajmie wam około dwóch godzin z przewodnikiem lub dwa razy tyle jeśli poruszacie się z mapką. Po drodze traficie na biedne domki i pokaźne wille, odwiedzicie doskonale zachowane termy z wymyślnymi mozaikami na podłodze pofalowanej w wyniku trzęsienia ziemi. Zobaczycie piekarnię, w której wciąż stoją żarna do wyrobu mąki i jadłodajnie z naczyniami, które utrzymywały stałą temperaturę jedzenia. Całe nowoczesne wyposażenie dla szanującego się rzymskiego miasta.
fot. Fontanna udająca ogrodową, w tle namalowany ogród :) Obok żarna do mielenia mąki - napęd na niewolnika.
Pierwszą rzeczą, która przychodziła mi do głowy, gdy myślałam o Pompejach jako dziecko były ciała ludzi. Przerażone, pozwijane, zachowane dla wieczności w przerażających pozach. Podczas odkopywania miasta archeolodzy natrafili na puste przestrzenie, które pozostały w miejscach, gdzie, ukryte pod pyłem, rozkładały się ludzkie ciała. Te przestrzenie wypełniono gipsem i oczyszczono, tworząc pośmiertne odlewy mieszkańców zatrzymane w ich najtragiczniejszym momencie. Dziś wielu naukowców nazywa to błędem, ponieważ gipsem zalano również pozostałe fragmenty kości, z których dziś można by się wiele dowiedzieć o tym, co mieszkańcy jedli, jak żyli i na co chorowali. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Gdyby nie te odlewy, Pompeje nigdy nie byłyby tak słynnym miejscem i zapewne archeolodzy nigdy nie dostaliby tak wielkich środków finansowych na badania. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że na miejscu odlewów jest tylko kilka i nie można podejść do nich zbyt blisko. Zamknięto je w szklanych trumnach i oddzielono kratami.
fot. Odlew ciała mieszkańca Pompei.
Jeśli nie kręcą was ludzkie szczątki i wolicie ominąć je w daleka, co powiecie na miejscowy burdel? Ten mały domek jest tak oblegany, że jest to jedyne miejsce, gdzie musiano stworzyć zabezpieczenia i kierunek zwiedzania. Znajdziecie tam maleńkie salki z kamiennymi łożami i malowidła ścienne, mające zapewne za zadanie nakręcić panów oczekujących w kolejce. Poniżej jedno z nich jako tako mały smaczek, nie chcę wam psuć doświadczenia :)
fot. Malowidła ścienne w "domu uciech".

Niewiele ludzi zdaje sobie sprawę, że poza powszechnie znanymi Pompejami ofiarami Wezuwiusza stały się też inne okoliczne miejscowości. Najlepiej zachowanym miastem jest Herkulanum.
fot. Ruiny Herkulanum, znajdują się poniżej poziomu ulicy we współczesnym mieście.

W przeciwieństwie do Pompei, które spaliły się w wyniku kontaktu z gorącym popiołem, Herkulanum, znajdujące się dużo bliżej wulkanu, zostało przykryte kamieniami wyrzuconymi podczas erupcji, a następnie zalane 8 metrami lawy. Dzięki temu zachowało się w nim dużo więcej oryginalnego wyposażenia.. Nawet elementy z drewna, jak łóżko czy przepiękne składane drzwi oddzielające właściciela domu od reszty otwartego pokoju gościnnego podczas prywatnych audiencji.
fot. Mozaika w jednym z mieszkań.
W Herkulanum, w przeciwieństwie do Pompei wiele domów ma zachowane drugie piętro oraz zrekonstruowane sufity – piękne zdobione, ze spadem do wewnątrz i niewielkim otworem pośrodku pozwalającym wodzie deszczowej wpadać do niewielkiej fontanny... na środku pokoju. Poziom zaangażowania archeologów, pracujących przy odkopaniu Herkulanum powinna uzmysłowić wam historia o ziarnku pieprzu... Specjalna grupa odkrywców zajmowała się badaniem tego, co w rzymskich czasach jadła ludność i jak wyglądała hodowla roślin. Przeanalizowali wszystkie mozaiki spisując gatunki zwierząt i roślin, które znane były ich twórcom, przeanalizowali pozostałości w każdym garnku i słoiczku znalezionym na terenie wykopalisk (tak, zachowały się nawet garnki i słoiczki oraz całe srebrne zastawy), ale też... przekopali absolutnie wszystkie pozostałości toalet na terenie całego wielkiego miasta i w dwóch odległych częściach znaleźli dwa pojedyncze ziarnka pieprzu. Dzięki temu wiemy, że mieszkańcy Herkulanum handlowali nawet z odległymi indiami i zdarzało im się jeść tamtejsze przyprawy. Niesamowita praca detektywistyczna. 
fot. Herkulanum, wnętrze domów i ulica. Ulice były obniżone, by można było je myć wodą z końskich odchodów.
O ile w Pompejach kontakt z były mieszkańcami mamy z dystansu, tutaj możemy podejść blisko. Ponieważ miasto, w latach poprzedzających erupcję Wezuwiusza było już nawiedzane trzęsieniami ziemi mieszkańcy mieli taktykę, jak uniknąć śmierci w wyniku przygniecienia spadającymi odłamami. Biegli wtedy na plażę (przed erupcją miasto było dużo bliżej wody) i ukrywali się pod solidnymi łukami akweduktu. Niestety nie była to dobra taktyka w przypadku wybuchu wulkanu...
fot. Ludzie, którzy nie uciekli na czas.

Jeśli macie mało czasu polecałabym wam wybrać się tylko do Herculanum, jest lepiej zachowane i mniejsze powierzchniowo, więc też łatwiejsze do zwiedzenia. Dojedziemy do niego z Neapolu kolejką Circumvesuviana (kliknij tutaj, by zobaczyć rozkład jazdy) za jakieś 2 €, wysiadamy na stacji Ercolano. Wychodzimy z dworca i idziemy cały czas prosto i w dół, w stronę morza, jakieś 5 minut. Po drodze mijamy restauracje, przed każdą stoi kelner i zachęca was do wejścia do środka, więc przećwiczcie siłę woli :) Wstęp do Herkulanum to 11 Euro, aktualne ceny biletów powinny być na oficjalnej stronie Herkulanum. Gdy przyjechaliśmy (końcówka sierpnia, godzina mniej więcej 12:00) nie było żadnej kolejki do biletów. Jeśli tak jak my, przed wyjazdem trafiliście na informację o możliwości zakupu biletu łączonego do Pompei i Herkulanum to wiedzcie, że jest już ona nie aktualna (pytałam na miejscu). 
fot. Wyjście z Herkulanum. Podkreślam, że wyjście, bo my oczywiście tędy weszliśmy i szliśmy odwrotnie do kierunku zwiedzania. Wejście jest w dół tunelem po prawej.
Przy wejściu jest punkt informacji turystycznej, skąd możecie wziąć darmową mapę i przewodnik w języku angielskim. Przewodników czasem brakuje, więc polecam pobrać go sobie wcześniej na komórkę (kliknij tu by ściągnąć)  przy czym, wiecie co... nie pobierajcie. Myśmy wybrali tą opcję i to był wielki błąd, przewodnik jest napisany beznadziejnie, wymienia milion nazwisk i łacińskich nazw, które nikogo nie interesują, do tego mówi ci co widzisz na zasadzie „hej, widzisz mozaikę, po lewej widzisz ścianę, nad tobą jest sufit” no tak... jest... ale po co to czytać? Myślę więc, że najlepszą opcją będzie zapłacić za przewodnika w formie człowieka, który oprowadzi was po mieście i opowie o nim w ciekawy sposób. Przewodnicy czekają przy wejściu aż ktoś podejdzie i ich wynajmie, zlitujcie się nad nimi i nad sobą :) 

Świetnym pomysłem jest połączenie wycieczki do Herkulanum z... wejściem na szczyt Wezuwiusza. Jak tylko wysiądziecie z pociągu na stacji Ercolano Scavi po lewej stronie zobaczycie biuro Vesuvio Express, stąd co 40 minut odjeżdżają autobusy, które zawiozą was prawie na sam szczyt wulkanu.
fot. Widok z Wezuwiusza na Herkulanum.
Podróż kosztuje 10 € plus kolejne 10 € trzeba zapłacić za wejściówkę na szczyt. Oba bilety kupicie w kasie. Było sporo chętnych, ale mimo że byliśmy w sezonie, to bez problemu wsiedliśmy do pierwszego autobusu. Cała eskapada zajmie wam około 3 godzin (po pół godziny jazdy plus 2 godziny na miejscu na wejście na szczyt i pozwiedzanie). My skorzystaliśmy z tej opcji i bez problemu w ciągu jednego dnia weszliśmy na Wezuwiusz i zwiedziliśmy Herkulanum, jeszcze nawet zdążyliśmy wieczorem popływać w Sorrento.
fot. Droga na szczyt Wezuwiusza, żwir i jaszczurki.
Droga na szczyt Wezuwiusza jest krótka, ale dość stroma, więc można się zasapać. Pod nogami będziecie mieli kruszący się żwir i mnóstwo jaszczurek, więc lepiej wziąć zakryte buty. Nie odnotowałam by na szczycie było zimniej niż na dole, przynajmniej w sierpniu upał był i tu i tu :) 

Do Pompei dojeżdża się tą samą kolejką Circumvesuviana. Wysiadamy na stacji Pompei Scavi. Razem z wami wysiądzie pół pociągu, więc nie bójcie się, że przegapicie. Jeśli boicie się kolejki do wejścia na teren wykopalisk, to usiądźcie z pociągu z przodu (jeśli jedziecie od strony Neapolu), wtedy wysiądziecie przed innymi i pierwsi dotrzecie do kasy. Rano bardzo dużo ludzi jedzie do Pompei, po południu już pojedyncze osoby, choć spokojnie jest jeszcze dość czasu by wszystko dokładnie zwiedzić. Może się jednak zdarzyć, że ludzi będzie wręcz za mało. My musieliśmy zapłacić więcej pani przewodnik (jeśli dobrze pamiętam 15 € zamiast 10 €), bo za mało było chętnych by utworzyć odpowiednią angielskojęzyczną grupę.

Chciałam jeszcze na koniec zwrócić waszą uwagę na fakt, że większość malowideł, rzeźb i artykułów codziennych, które archeolodzy znaleźli w Pompejach i Herkulanum została zabrana do muzeum archeologicznego w Neapolu. Warto się przejść jeśli chcecie mieć w głowie pełny obraz ogromu historycznego, który został tu znaleziony, a także świadomość.. jak bardzo rzymianie byli sprośni :) Jest tam pewien pokoik tematyczny, który na pewno zechcecie odwiedzić.
fot. Zbiory muzeum archeologicznego w Neapolu
fot. Zbiory muzeum archeologicznego w Neapolu
fot. Zbiory muzeum archeologicznego w Neapolu, kolekcja z Herkulanum.

Jak więc to zrobić by w 4 godziny zamienić fotel we Wrocławiu na spacer po Pompejach (a może też Herkulanum i Wezuwiuszu)? Skorzystaj z wrocławskiego lotniska.

Kup lot bezpośredni Wrocław-Neapol, linie Ryanair. My zapłaciliśmy 250 zł kupując 2 miesiące przed lotem, ale w ostatniej chwili też są wyprzedaże. Wysiadacie na lotnisku i idziecie w stronę autobusu Alibus. Jest to miejski autobus, który jeździ jakoś co 15 minut. Bilet kosztuje 5 € i kupicie go w kiosku na lotnisku lub u kierowcy. Jedziecie tym autobusem na dworzec główny Garibaldi. Czas przejazdu ok 20 minut jak dobrze pamiętam. Na dworcu Garibaldi kupujecie w kiosku bilet na kolejkę Circumvesuviana za ok 2 €. Kasujecie w bramkach, wsiadacie do pociągu i jakieś 20 minut później jesteście w Pompejach. Zarówno Alibus jak i Circumvesuviana jeżdżą bardzo często, więc na pewno wsiądziecie, nic prostszego.

Jeśli macie jakieś pytania, typu gdzie się przesiąść, ile czasu trzeba by coś zwiedzić itp. piszcie w komentarzach. Obiecuję odpowiedzieć.
Copyright © Podróże z Wrocławia , Blogger