12:38

Faro - co warto zobaczyć



Faro to miasteczko idealne do odpoczynku. Ciche, spokojne, otoczone przyrodą i niespecjalnie turystyczne. Ludzie nazywają je "bramą do Algavre".
Oznacza to zwykle, ni mniej ni więcej, że jest to punkt na mapie, w którym wysiadasz z samolotu po czym jedziesz gdzie indziej :) Ja szczerze polecam, by jednak zostać.
Foto: Faro - każdy turysta powinien mieć obowiązkowe zdjęcie z palmą, więc sobie nie odmówiliśmy.
W czerwcu, czyli przed sezonem, Faro było prawie wymarłe. Bez problemu znaleźliśmy stolik w każdej restauracji, wycieczki stateczkiem nie wymagały rezerwacji, a na plaży bez problemu znaleźliśmy trochę przestrzeni tylko dla siebie. Przez "trochę przestrzeni" mam na myśli tyle miejsca, że ani patrząc w prawo, ani w lewo, nie widzieliśmy żadnego innego człowieka. Wszystko dla nas. Cudowna odmiana po plaży w Sorrento, gdzie tylko udawałam, że relaksuję się w wodzie, a tak naprawdę co chwilę szukałam wzrokiem naszego ręcznika (rozłożonego wśród tysiąca innych ręczników) i sprawdzałam, czy ktoś nie wybrał się na szaber do mojej torebki. W Faro torebkę może ci obrobić co najwyżej mewa. Nic, tylko odpoczywać, spacerować uliczkami...
Foto: Faro - tradycyjne portugalskie kafelki.
...oglądać bociany na dachach kościołów.... w sumie to na wszelkich dachach, słupach, drzewach.... wszędzie :)
Foto: Jedź do Faro, Twój polski bocian już tam jest.


Park przyrodniczy Ria Formosa

Brzmi to trochę słabo, wiem. Nie ma ludzi, więc pewnie jest do dupy. Nie. Zupełnie przeciwnie. Faro jest miejscem wyjątkowym i nieszablonowo zlokalizowanym. Miejscowość niby jest nadmorska, ale nie kończy się plażą, a... parkiem przyrodniczym. To prawda, samo Faro nie ma plaży. Gdy z miasteczka dojdziesz do granicy morza zobaczysz wielki kompleks słonowodnych lagun.
Foto: Widok z wierzy katedralnej na Faro i park przyrodniczy Ria Formosa zaraz za granicami miasta.
Maruda nazwałby to błotem, ale nie warto być kapryśnym :) Park przyrodniczy Ria Formosa to unikatowe miejsce pełne meandrujących "rzeczek" i rzadkiej roślinności, która rośnie mimo to, że co przypływ praktycznie zalewana jest słoną wodą. Jest to dom niezliczonej ilości ryb, koników morskich i ptaków - w tym flamingów (których nie trzeba przedstawiać), warzęchy (to te duże białe ptaki, których dziób jest spłaszczony na końcu i służy do szukania smaczków w błocie) i świetnych małych białych ptaszków, które wiszą w powietrzu w jednym punkcie, niczym małe helikopterki, po czym nurkują w pogoni z rybką. Ptactwa jest pełno. Tutaj możecie zobaczyć pełną listę gatunktów zyjących w Rio Formosa .
Foto: Park przyrodniczy Ria Formosa i miejsce, do którego nie da się wpłynąć statkiem, ale kajakiem już tak.
Jeśli chcecie wybrać się na wycieczkę po parku będziecie mieć sporo opcji. Na poniższej mapce zaznaczyłam miejsca, gdzie wszystkie firmy "statkowe" mają swoje kramy. To takie punkty informacji turystycznej, gdzie możecie przyjść i dostać ulotki oraz informacje o wszystkich możliwych wycieczkach, promach itp. Można tam przyjść i zapoznać się z aktualną ofertą.
Foto: Faro - miejsca gdzie możecie kupić bilety na prom.
Na pewno będziecie mieli do wyboru wycieczkę na zachód parku, w porze przypływu, co pozwoli wam zobaczyć flamingi, lub na wschód, w porze odpływu, gdy większość pozostałych ptaków wybiera się na żer w miejscach świeżo odsłoniętych, przez ustępującą wodę. Oprócz ptaków, w czasie odpływu, żerują też ludzie :)
Foto: Park przyrodniczy Ria Formosa - ludzie i ptaki walczą o owoce morza.
Park ma zadanie chronić interesy lokalnej społeczności i tradycyjnych metod połowu. Wczesnym rankiem, gdy woda odsłania trochę więcej błotka, miejscowi wybierają się łódeczkami, by przy pomocy specjalnych łopatek polować na mięczaki brzytwowe. Polecam zamówić je sobie później w Faro na obiad, nigdzie świeższych nie dostaniecie :) 

My zdecydowaliśmy się na wycieczkę małym cichym stateczkiem na wschód. Kosztowało nas to 30€ od osoby. W ramach usługi dostaliśmy: 
1. Rejs z przystani w Faro prowadzący po parku (z przewodnikiem opowiadającym po angielsku i wyjątkowo po francusku) 
2. Możliwość opuszczenia statku na Ilha Deserta 
3. Powrót wybranym przez nas kursem powrotnym (ostatni chyba był o 19:30). 

Było miło i przewodnik opowiadał ciekawie, statek był jednak dość duży i nie wpływał do tych naprawdę cienkich "alejek" wodnych między kępami roślin. Trzymał się też ładnych kilka metrów od brzegu, widzieliśmy więc dużo... ale z daleka. Myślę, że jakbym miała drugą szansę wybrałabym kajaki. Woda jest spokojna pomiędzy kolejnymi wysepkami Ria Formosa. Nie trzeba się bać, że się wypadnie do morza, a można by zobaczyć wszystko z bliska, a może nawet wysiąść na jednej z wysepek. Nie wiem jakie są ograniczenia dla turystów. Pewnie jakieś są, w końcu to rezerwat i lepiej głębiej nie wychodzić, by nie wdepnąć w gniazdo jakiegoś zagrożonego gatunku... ale na sto procent z kaja zobaczy się więcej niż z dużego statku.
Foto: Park przyrodniczy Ria Formosa - gdzie kończy się błoto, zaczyna się piasek.
Jak już jesteśmy przy zgubnym wpływie człowieka, muszę niestety nadmienić, że jeśli kochacie przyrodę to lepiej przylećcie na inne lotnisko, a do Faro dojedźcie autobusem. Aeropuerto de Faro znajduje się bowiem praktycznie w środku rezerwatu (!), co sprawia, że samoloty lądują nad samymi gniazdami ptaków. Widok jest niesłychany, samoloty zaraz nad waszymi głowami, gdy siedzicie sobie w kajaczku, ale huk.. jest "słychany" i to bardzo. Władze Portugalii zorientowały się co do wartości przyrodniczej tych terenów dopiero 10 lat po budowie lotniska. Aktualnie trwają rozmowy nad przeniesieniem pasa startowego w inne miejsce, ale nie bardzo jest gdzie. Koniki morskie też już prawie wszystkie zjedliśmy i obecnie ich populacja jest odtwarzana. Zabierzcie dzieci, czegoś się nauczą o świecie :)
Foto: Samoloty latające duuuużo za nisko nad parkiem przyrodniczym Ria Formosa
Jeśli nie macie ochoty na wycieczkę statkiem, ale chcecie poobserwować sobie park przyrodniczy, to polecam wybrać się na obiad do restauracji "O castelo". Mają wielki taras z idealnym widokiem na laguny. Stoliki przy wodzie są dostępne niestety tylko dla jedzących. My byliśmy już po obiedzie i wpadliśmy tylko na piwo, więc kazano nam usiąść dalej mimo, że wszystkie najlepsze stoliki były wolne. Cóż, polityka firmy.
Foto: Widok z restauracji "O castelo"


Najlepsze w Faro - wyspa Ilha Deserta

Ok, ale co poza błotem, bo wiadomo, że nie po to tu przyjechaliśmy. Zaraz za terenem parku, zaczynają się wyspy, o wszystkich opowiem, ale naszym celem od początku była Ilha Deserta. Gdy tylko zobaczyłam w internecie zdjęcie futurystycznej restauracji, będącej jedynym budynkiem na zupełnie dziewiczej wyspie, wiedziałam, że lecimy tam.
Foto: Futurystyczny budynek restauracji Estamine na wyspie Ilha Deserta.
Uwielbiam jeść, uwielbiam rośliny, im bardziej egzotyczne tym lepiej, i nie lubię ludzi :) Perfekcyjne miejsce. Nazwa Deserta (pustynia) doskonale opisuje wyspę. Poza restauracją, jest tam co prawda jeden domek (zdaje się, że osoby pilnującej parku). No ok, 5 domków, ale to biorąc pod uwagę ich wielkość, każdy domek jest oddzielnym pokojem :)
Foto: Dom (domy?) jedynego rezydenta wyspy.
Znajdziecie też kawałek zorganizowanej plaży z leżakami i parasolkami na wynajem, ale poza tym miejsce to należy do przyrody.
Foto: Zorganizowana plaża na Ilha Deserta. Pełno niesamowitych muszelek. Pamiętajcie, nie zabierajcie ich do domu.
Człowiek może tu wkroczyć tylko po wyznaczonym szlaku, który wije się w formie drewnianej kładki i zatacza koło w okół wyspy.
Foto: Początek szlaku pieszego na Ilha Deserta.
Foto: Szlak pieszy na Ilha Deserta.
Roślinność jest faktycznie pustynna. Sukulenty, agawy i mnóstwo kwiatów.
Foto: Pustynne kwiatki wyrastające prosto z nagrzanego piasku.

Piękna piaszczysta plaża otacza całą Ilha Deserta i co jakiś czas mamy możliwość opuszczenia kładki i przejścia ścieżeczką w stronę morza, gdzie znajdziemy kawałek piasku, np. urokliwe zakole, tylko dla siebie! Szczerze polecam wybór miejsca od pływania od strony Ria Formosa, gdzie woda jest zupełnie spokojna, a nie od otwartego morza, jako, że oceaniczne fale są dość konkretne i tylko dla wprawionych pływaków. 

Poniżej wklejam zdjęcia tablicy informacyjnej, gdzie dokładnie widać którędy biegnie ta trasa:
Foto: Tablica informacyjna. Szlak pieszy na Ilha Desera. Nie da się go zgubić, idziecie w końcu po kładce :)
Polecam zaplanować dzień tak, by na Ilha Deserta mieć przynajmniej kilka godzin. Stateczki pływają tam często, ale droga zajmuje od 20 do 40 minut (zależy od statku i ceny) tutaj jest aktualna rozpiska statków na Ilha Deserta. Możecie też wykupić wycieczkę po Ria Formosa, która zakończy się na Desercie, po czym zostać kilka godzin i wrócić promem (taka całościowa usługa kosztuje 30 €)

Obejście wyspy drewnianą kładką zajmie około godziny. Obiad w restauracji to też pewnie z godzinka, a na pewno chcecie też trochę poplażować i pofocić :)
Foto:  Ilha Desera - urocze znaleziska.
Restauracja Estamine, znajduje się bardzo blisko miejsca, gdzie wysadzą was ze statku. Do niej też dochodzimy drewnianą kładką. Ma swoją stronę internetową, więc możecie się zapoznać z aktualnym menu. Tak naprawdę są to dwa oddzielne pomieszczenia. Po jednej stronie jest "snack bar", gdy ceny są dla każdego i można zamówić napoje i mniejsze przekąski. Wydaje mi się, że jest też wybór przystawek. Po drugiej stronie mieści się typowa restauracja. Zjemy tu przede wszystkim grillowane ryby i różne dania z owoców morza. "Ryba dnia" to to co rybak akurat złowił :) Zamówiłam okonia morskiego i był absolutnie wyborny. Cena podana była za gramy, więc nie powiem wam dokładnie ile zapłacicie, ale mi wyszło około 30 €. Szczerze mówiąc zaszalałam i wzięłam jedną z droższych opcji :P. Chciało mi się świeżej rybki. We Wrocławiu o to trudno. Ps. restauracja ma też darmową toaletę, do której wejście nie wymaga wejścia do restauracji. To ważne info na wyspie, gdzie jest tylko jeden budynek :)


Popłyń i zobacz delfiny!

Następnego dnia wczesnym rankiem wybraliśmy się, by zobaczyć delfiny. Mimo wielu podróży jeszcze nigdy ich nie widziałam, chętnie wyskoczyłam więc z 45 € i wstałam na godzinę 8:30 mimo, że obiecywałam sobie, że choć ostatniego dnia wakacji się wyśpię :) Nie ma zmiłuj, delfiny żerują z rana, gdy kutry rybackie wracają ze swoim połowem. Spryciarze.
Foto: Delfiny!
Na poszukiwanie definów wypływa się pontonem-motorówką, który wygląda grzecznie ale pędzi jak szalona. Nie wiedziałam, czy trzymać się uchwytów, by nie wypaść, czy trzymać swój kapelusz. Polecam oszczędzenie sobie tego dylematu moralnego i nie wkładanie kapelusza :) Pęd tworzy zimny wiatr, więc jeśli wam się wydaje, że jest 30 stopni Celsjusza, więc wystarczy krótka sukienka to jesteście w błędzie. Wystarczą długie spodnie i polar. Nikt z wycieczki o tym nie wiedział i jedyną osobą odpowiednio ubraną był pan kapitan :) Bądźcie jak pan kapitan. Szukaliśmy tych delfinów dobre dwie godziny. Cały czas pędząc i podskakując na falach. Dwóch panów z obsługi cały czas gadało przez telefony z pobliskimi łódkami, które pomagają wypatrzeć wszelkie ślady. Morze jest w końcu dość duże :) Gdy już się prawie poddaliśmy nagle ktoś krzyknął "there!".
Foto: Więcej delfinów!
Całe stad pływało sobie w najlepsze w okół znajdującej się na otwartej wodzie fermie tuńczyków. Sprawdzały, czy coś przypadkiem nie uciekło. Podskakiwały sobie wesoło ponad wodę i mogliśmy się napatrzeć. Zdjęcia nieszczególnie mi wyszły. Ciężko jest uchwycić delfina "w locie", ale zaświadczam, że widziałam całe! W związku z tym, że są to jednak dzikie zwierzęta łódce nie wolno się zbliżać, an mniej niż 30 metrów. Jeśli jednak to delfiny zechcą podpłynąć to nie ma przeciwwskazań :) Nasze stadko było blisko (w odległości jakiś 10 metrów) tylko przez sekundkę. Według kapitana akurat coś jadły, więc nie były nami szczególnie zainteresowane. Trudno. Może wam się bardziej poszczęści.


Kolejna piękna wyspa - "Ilha do farol"

Z "polowania" na definy wróciliśmy dość wcześnie, więc zaraz wsiedliśmy na kolejny statek i popłynęliśmy na Ilha do farol, czyli urokliwą wysepkę białą latarnią morską.
Foto: Latarnia morska i morskie motywy na Ilha de Farol.
To zupełnie inne miejsce niż Faro, czy pozostałe wyspy. Praktycznie nie ma tu rezydentów, ale stoi mnóstwo domów. Wszystko to domki letniskowe Portugalczyków, którzy może i przybywają tu licznie "w sezonie" ale na początku czerwca miejscowość była praktycznie wymarła.
Foto: Uliczki na Ilha de Farol.
I to było piękne. Cisza, spokój. Roślinność jeszcze ciekawsza niż na wyspie pustynnej. Właściciele wiedzą, że nie będą tutaj przyjeżdżać by podlewać kwiatki sadzą więc wszelkie odmiany sukulentów. Mimo warunków nikt nie rezygnuje z nasadzeń.
Foto: Sukulenty na Ilha de Farol.
Spacer uliczkami jest jak wycieczka po ogrodzie botanicznym. We Wrocławiu takie gatunki znajdziecie może tylko w szklarni na ostrowie tumskim. Jest pięknie, inaczej i absolutnie cicho :) Latarnia morska niestety nie przyjmowała teraz turystów (bo niby kogo), podobno jest otwarta tylko w lipcu. Działały za to dwie restauracje i jedzonko były palce lizać. Pod palmami spały koty, a my wreszcie porządnie się wyciszyliśmy.
Foto: Najpiękniejszy kotek na Ilha de Farol.
Od strony morza znajdziecie zagospodarowaną plażę z płatnymi leżakami i parasolami, więc można się nawet przespać :)
Foto:Zagospodarowana plaża na Ilha de Farol.
Stateczki do i z Farol pływają kilka razy dziennie, poniżej znajdziecie rozkład i ceny.
Foto:Harmonogram i cennik statków odpływających na Ilha de Farol.
Polecam zajrzeć do budki kapitana, dorobił się dość osobliwej kolekcji :)

Foto: Kolekcja kapitańska. Pamiątki po wszystkich dzieciach, które wyrzucił za burtę.


Pozostałe wyspy - Ilha de faro i Ilha de Culatra

Poza Farol i Deserta możecie się jeszcze wybrać na Culatra. To wyspa rybacka, która podobno serwuje najlepsze ryby. Poza tym jest jeszcze Ilha de faro, czyli, krótko mówiąc plaża miejska Faro. Możecie tam popłynąć stateczkiem z mariny w miasteczku lub pojechać autobusem. To jedyna wyspa na którą prowadzi most. Autobus kosztuje bardzo mało, odjeżdża z dworca autobusowego w centrum Faro i jest to ten sam autobus, który dowiezie was na lotnisko. Linia 16.
Foto: Autobus na lotnisko w Faro
Tak, główna plaża Faro, znajduje się zaraz za lotniskiem. Nie byliśmy tam, ale zakładam, że jeśli my widzieliśmy samoloty z bardzo bliska, to tam, pewnie masz wrażenie, że lądują ci nad głową. Ilha de faro ma też swoją bazę gastronomiczną i leżaki do wynajęcia, więc można się tam byczyć cały dzień.

Wycieczki poza Faro


Możecie też potraktować Faro jako bazę wypadową do Albufeiry (tam jest ta słynna plaża z jaskinią z dziurką w suficie). Autobus jedzie tam tylko godzinę, ale dworzec jest bardzo oddalony od plaży, co jest mało wygodne. Możecie też wykupić wycieczkę z Faro do jaskini w Albufeirze (zapewniają deski, na których tam dopłyniecie, bo plaża jest dostępna tylko z morza - całkiem cool). Ta sama wycieczka obejmuje też kilka godzin na innej słynnej plaży z wielkimi skałami (to ta ze zdjęć widokówek, które pojawią wam się w googlach jak wpiszecie "Algavre").

Co warto zobaczyć w Faro


Samo Faro, jako miejscowość nie zapewnia wiele podniet, ale ma śródziemnomorski klimat. Cienkie uliczki, domeczki pokryte kolorowymi kafelkami i całą tą urokliwość jakiej oczekujecie od Portugalii. Oczywiście mówię tu o starym mieście, bo Faro to w sumie spora aglomeracja. Jest nadgryzione zębem czasu i na oko dość biedne, ale dzięki temu kelnerzy cieszą się na wasz widok. 

Największą atrakcją jest kaplica zrobiona z czaszek, ale nie odwiedziłam jej, bo oczywiście wybraliśmy się w porze sjesty jak jacyś niedoinformowani Polacy :) więc pocałowaliśmy klamkę. Tak wygląda kaplica czaszek, gdy jest zamknięta :)
Foto: Faro - kaplica czaszek. Zdjęcie bez czaszek...
Można też wejść na wieżę widokową na szczycie katedry. Tutaj zaznaczyłam katedrę w Faro na mapie.
Foto: Wieża widokowa na szczycie katedry w faro.

Najmilej jest po prostu pochodzić uliczkami, czy wybrać się do portu, gdzie znajdziecie fajową rzeźbę, która co przypływ chowa się w morzu.
Foto: Port w Faro.
Życie zaczyna się tutaj późną nocą. Sporo restauracji organizuje koncerty Fado. Nie wybraliśmy się, bo nie mieliśmy sił, ale Faro i tak zabrało nas na koncert. Położyliśmy się spać w naszym hotelu i zostawiliśmy otwarte okno. W środku nocy obudził mnie śpiew! Muszę przyznać, że bardzo klimatyczny. Posłuchałam trochę i zamknęłam okno :P

Faro - gdzie warto spać

Bardzo polecam nasz pensjonat Guest House Capitao Mor, za trzy noce zapłaciliśmy tylko 460 zł. Dostaliśmy ładny pokoik z małżeńskim łóżkiem.

Łazienka była co prawda wspólna, ale na przeciwko drzwi i dzielona między dwoma pokojami tylko więc praktycznie prywatna. Kuchnia była dobrze wyposażona, więc można oszczędzić samemu przyrządzając jedzonko. Ale to co najlepsze, to taras! Na dachu znajdziecie sporą otwartą przestrzeń z leżakami i stolikiem. Połowa jest zadaszona, więc można posiedzieć sobie z widokiem na okoliczne domki nawet w czasie deszczu. Okoliczne domki nie są w najlepszym stanie, ale w końcu nie przyjechaliśmy tu, by oglądać szklane gmachy :)


Rezyduje tu uroczy piesek właścicielki, który bardzo chętnie usiądzie wam na kolanach. Poza tym będzie też chodził po dachu i będziecie bliscy zawału, bojąc się, że spadnie, ale to jego rewir i najwyraźniej wie co robi. Warto przyjechać tu dla pieska, jest spragniony głasków.


Faro - gdzie warto zjeść


Polecam też znajdującą się nieopodal restaurację Centenario. Mają uroczą miejscówkę, na środku starówkowego placyku. Wytatuowani kelnerzy są niezwykle przyjacielscy (każdy twierdzi, że był w Polsce :D), a jedzenie jest wyśmienite. Szczególnie grillowana ośmiornica, ale miecznik też niczego sobie :)

Jeśli chcecie zjeść solidnie, tłusto i do tego tanio to wybierzcie się do Ponto Expresso. Dają tutaj tradycyjne portugalskie buły wypełnione mięskiem i ociekające oliwą tosty z serem w cenach poniżej 5 €. Jeśli chcecie się napić czegoś co przypomina polską kawę z mlekiem, to w menu szukajcie pozycji "galao".

Czego zdecydowanie nie robić w Faro?


Nie iść do muzeum druku :) To było najgorzej wydane 2,5 € w moim życiu. Za tą cenę dostałam dwie pracy drukarskie, manekina i kilka plansz o opisami starodruków :) Idźcie lepiej na kawę.


Shopping w Faro


Starówka jest pełna sklepów z ciuchami wszelkich sieciówkowych marek, możecie więc kupić sobie to samo co w Polsce, ale w wyższej cenie :) Jest też sporo butików z tradycyjnymi wyrobami z korka. Są przepiękne, chciałam kupić wszystko, ostatecznie kupiłam tylko portfel bo nie miałam pieniędzy. Tak, zdaję sobie sprawę z ironii :) Jeśli poszukacie, znajdziecie też sklep z... konserwami. To tradycyjny produkt portugalski, tutaj pięknie zapakowany dla turystów. Niestety niezbyt smaczny. Mi trafiła się ryba z wielkimi łuskami, które rozsmarowałam sobie po kanapce. Bleh. Za to z łażenia po sklepach zostawię tutaj te dwa zdjęcia :)


Jeśli macie jakieś pytania o Faro, łódki, taksówki, ceny i tak dalej, pytajcie w komentarzach. Postaram się odpowiedzieć.
Copyright © Podróże z Wrocławia , Blogger